barbara-chojnacka-hdr

Historia Barbary

Osoba bardzo aktywna i pozytywnie nastawiona do życia. Mimo szumów usznych i niedosłuchu poświęca swój czas dla innych. Wiele lat pracowała jako wolontariusz w hospicjum. Teraz można ją spotkać we Włocławku, w gabinecie Audiofon, gdzie pomaga rodzicom użytkowników aparatów słuchowych zrozumieć problem niedosłuchu.

Pani Basiu, dziękuję, że zdecydowała się Pani opowiedzieć swoją historię innym osobom cierpiącym z powodu szumów usznych lub niedosłuchu.

Jestem bardzo szczęśliwa. Warto było dożyć chwili, żeby jeszcze coś takiego przeżyć. Coś pięknego.

Proszę o tym opowiedzieć.

Bardzo długo pracowałam jako wolontariusz w domowej opiece paliatywnej. Pomagałam chorym i cierpiącym ludziom oraz ich rodzinom w ostatnich momentach, wspierałam ich. Uczyłam innych wolontariuszy, prowadziłam szkolenia w jaki sposób pomagać i opiekować się osobami chorymi. Współorganizowałam i uczestniczyłam w grupach wsparcia osób w żałobie. Lubię pomagać. Teraz tłumaczę ludziom, którzy mają problemy ze słuchem, czym są aparaty słuchowe.

„Po założeniu dwóch aparatów słuchowych mój komfort życia bardzo się poprawił. Dzięki nim poczułam się taka bezpieczna.”

Barbara Chojnacka

No właśnie, co by Pani powiedziała tym osobom, które mają problemy ze słuchem, a nie chcą nosić aparatów słuchowych?

Mówię: „Dlaczego Pan/Pani tam nie pójdzie? Przecież za badanie się nie płaci”. Wydaje mi się, że to jest upór starczy.

Pani nie była uparta? Proszę opisać swoją historię niedosłuchu.

Zawsze byłam osobą aktywną, pozytywnie nastawioną do życia. Niestety w pewnym momencie życia pojawiły się problemy zdrowotne, w tym te związane ze słyszeniem. Powiązane były z zawrotami głowy, wymiotami i nadciśnieniem. W latach osiemdziesiątych rozpoczęłam leczenie laryngologiczne. Audiogramy wykonywane 30 lat temu zaczęły wykazywać niedosłuch. Trudna sytuacja rodzinna, sprawa rozwodowa i depresja lękowa spowodowały pogłębienie się choroby. Pojawiły się zaburzenia równowagi i szumy uszne.

Czy coś Pani wtedy z tym zrobiła?

W tamtej chwili słyszenie było sprawą drugorzędną, ponieważ zawsze był ktoś lub coś ważniejszego ode mnie. Przez około dwadzieścia lat funkcjonowałam w świecie, który był dla mnie coraz trudniejszy, w którym brakowało coraz więcej dźwięków. Praktycznie każdego dnia napotykałam nowe trudności w porozumiewaniu się z innymi. Krępowałam się swojego niedosłuchu, nie potrafiłam cieszyć się życiem. Szumy uszne pogorszyły stan mojego samopoczucia i zdrowia psychicznego. Pierwszy aparat otrzymałam około dziesięciu lat temu, niestety nie przyniósł oczekiwanej poprawy rozumienia. Miałam problemy z lokalizowaniem dźwięków i nie odczułam ukojenia w szumach usznych. Po pięciu latach zgłosiłam się po nowy aparat słuchowy. Protetyk przekonał mnie, że przy moim schorzeniu i szumach usznych muszę mieć dwa aparaty słuchowe.

W jaki sposób założenie aparatów słuchowych wpłynęło na Pani życie?

Po założeniu dwóch aparatów słuchowych mój komfort życia bardzo się poprawił. Dzięki nim poczułam się taka bezpieczna. Powiem szczerze, nigdy nie osiągnęłam takiego komfortu słyszenia jak teraz.

A jak Pani myśli, czy na tę drogę do lepszego słyszenia miało wpływ odkładanie w czasie zakupu aparatów słuchowych?

No niestety na pewno miało to wpływ. Czułam, że mój niedosłuch się pogarszał. Zdawałam sobie sprawę, że nie słyszałam, ale nie miałam czasu się tym zająć. Wiedziałam też, że to jest spory wydatek i zwlekałam. Potem pojawiły się szumy uszne.

Co zatem wpłynęło na fakt, że w końcu zdecydowała się Pani na aparaty?

Zaczęło mnie to bardzo męczyć. Zaczęłam unikać ludzi. Nie potrafiłam zrozumieć mojej małej wnuczki. Chciałam pomóc synowi w opiece nad wnuczką, ale ograniczał mnie problem ze słuchem. Czasami słyszałam jakieś komentarze pod swoim adresem. Pamiętam, jak wróciłam ze Stanów Zjednoczonych i wszystko się bardzo pogłębiło. Odeszłam z pracy w opiece paliatywnej. Wiedziałam, że się starzeję i trzeba w końcu coś z tym zrobić. Pomyślałam, że chcę jeszcze normalnie żyć, że chcę dalej pracować.

Co przekazuje Pani osobom, które słyszą gorzej, ale nie badają się i nie decydują na zakup aparatów słuchowych?

Opowiadam wówczas o swoich doświadczeniach. Pytam, czy dana osoba mieszka z rodziną. Pytam jak oni reagują na te problemy, jak się czują, gdy muszą głośno mówić, a wręcz krzyczeć. Mówię o konsekwencjach odwlekania tych decyzji. Ludzie starsi czują się odrzucani, ale sami się do tego przyczyniają, jeśli nic ze sobą nie robią. Ja przez to przeszłam i wiem, co znaczy niesłyszenie, bezradność, unikanie ludzi i depresja. Wiem jak trudno jest przyznać się na początku do wady słuchu i jak trudna bywa droga do lepszego słyszenia. Wiem, że osoba z niedosłuchem rezygnuje z wielu aktywności życiowych, bo boi się, że nie będzie w stanie uczestniczyć w rozmowach, odsuwa się od rodziny i przyjaciół. Widząc osobę, która ma problem ze słuchem, zawsze pokazuję jej swoje aparaty i mówię, co dzięki nim osiągnęłam, jak poprawił mi się komfort życia, relacje rodzinne.

A na co powinny zwrócić uwagę osoby decydujące się na zakup aparatów słuchowych?

Żeby nie patrzyli na cenę, ale na to, jak słyszą. Komfort słuchu jest najważniejszy. Ja mam szumy uszne i mam aparaty, które dają mi ogromną pomoc – maskują szumy uszne dzięki muzyce Zen, którą mogę dostosować do aktualnych potrzeb. O wiele lepiej jestem w stanie zrozumieć osoby, z którymi rozmawiam.

Czy chciałaby Pani coś jeszcze dodać?

Chciałam jeszcze powiedzieć na temat punktu we Włocławku. Dzięki nim tu jestem. To przesympatyczny personel. Dziewczyny potrafią odpowiednio podejść do każdego Pacjenta. Jestem trudną pacjentką, ponieważ nie dość, że mam wadę słuchu, to jeszcze szumy uszne. Te Panie bardzo się starają, aby każdemu pomóc.

 


rozmawiała
Anna Rutkowska


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.