bronislaw-wojciechowski-hdr

Historia Bronisława

Człowiek orkiestra. Na emeryturze zaczął pisać wiersze i piosenki, występuje publicznie i nawet wystąpił w teledysku. Wydał już kilka tomików swojej poezji, jest aktywny w mediach społecznościowych, ale to rozmowę z drugim człowiekiem zawsze postawi na pierwszym miejscu.

Panie Bronisławie, na wstępie bardzo dziękuję, że Pan się u nas pojawił, aby podzielić się swoją historią. Proszę opowiedzieć coś o sobie. Jak Pan spędza czas?

Większość czasu spędzam przy komputerze. Gdy mam czas dla siebie, najczęściej spędzam go w swoim pokoju, gdzie mam komputer i to, co mnie interesuje, wokół siebie - książki, moje tomiki i drukarkę. Generalnie najczęściej piszę. Mam także keyboard i czasem coś tam jedną ręką pobrzdąkam, bo trudno to inaczej nazwać. Oczywiście jest też czas na relaks w parku czy jazdę na rowerze, którą traktuję jako rehabilitację  stawów.

Pisze Pan wiersze? O czym?

Ogólnie można powiedzieć, że o miłości, ale tej bardzo szeroko pojętej. Ojczyzna, rodzina, matka, żona, dzieci. Jest też w mojej poezji wiele zapamiętanych minionych chwil.

Gdzieś Pan te wiersze publikuje?

Wiersze publikuję na stronie radia internetowego. Aktualnie jest tam ponad 32 tysiące wejść. Postanowiłem jednak pójść dalej i zostałem członkiem ZAiKS–u, by samodzielnie wydawać tomiki z nadaniem im numerów ISBN.

Spotyka się Pan z ludźmi na wieczorach poetyckich?

Początek moich spotkań był zupełnie prozaiczny. Poszedłem do Klubu Muzyki i Literatury we Wrocławiu, pokazałem swój tomik, przeczytałam kilka wierszy i zaproponowano mi dołączenie do Katolickiego Klubu Literackiego „Źródło”. Kolejnym klubem, do którego zostałem przyjęty, było Koło Literatów Polskich im. Zbigniewa Herberta, w którym przez pewien czas pełniłem funkcję wicekanclerza.

Nosił Pan już wtedy aparaty słuchowe?

Nie, wtedy jeszcze nie, choć dyskomfort w rozumieniu innych się pojawiał.

Kiedy pojawiły się problemy ze słuchem?

Problemy ze słuchem pojawiały się – jak by to powiedzieć - stopniowo… Nie rozumiałem moich wnuczek, sądząc, że mówią niewyraźnie. Telewizor grał dla mnie za cicho, żona natomiast mówiła, że gra zbyt głośno, a wręcz „ryczy”. Ja oczywiście uważałem, że dobrze słyszę.

Czyli winni byli wszyscy wokół?

Dokładnie tak było, a to ja sam za wysoko ustawiałem głośność, czym przeszkadzałem domownikom. Nie przypisywałem tego mojej utracie słuchu, a temu, że inni nie lubili muzyki, której ja słuchałem, albo w ogóle jej nie słuchali. Życie zna takie przypadki (śmiech). Przyznam szczerze, że mnie to denerwowało i trudno było mi zrozumieć, jak można nie kochać muzyki. Wydawało mi się, że wszyscy mówią zbyt szybko i dlatego nie mogę ich zrozumieć. Prosiłem kilka razy o powtórzenie zdania, czy słowa, ale zdarzało się, że i tak nie rozumiałem, co do mnie ktoś mówił. W końcu prosiłem, by mówić głośniej i jednak wolniej. Ostatecznie było tak, że udawałem, że wszystko słyszałem i ze zrozumieniem kiwałem głową. Śmieszne to były sytuacje, ale zaczynało do mnie docierać, że to właśnie ja mam problem. Później pojawiły się kolejne sygnały świadczące o tym, że coś się dzieje z moim słuchem.

Jakie?

Zacząłem słyszeć świerszcze w uszach i to mnie zmobilizowało do działania - poszedłem do laryngologa się przebadać. Po badaniu usłyszałem, że mam ubytek słuchu - w testach słownych powtarzałem inne słowa, niż prezentowane. To było klasyczne niezrozumienie mowy. Okazało się, że powinienem nosić aparaty słuchowe.

Jak zareagowała żona, rodzina, znajomi?

Nareszcie normalnie gra telewizor. To była ulga dla rodziny i dla mnie też (śmiech).

 


No właśnie, jak się Pan poczuł po zakupie aparatów słuchowych?

W pierwszym momencie po wyjściu z punktu usłyszałem hałas, albo inaczej – ulicę. Stwierdziłem, że za dużo słyszę i trzeba to wyciszyć – po tym było już dobrze. Przeszedłem się ulicą i pomyślałem, że nareszcie wszystko słyszę i to była ta pierwsza reakcja. Pojechałem na rowerze do parku i usłyszałem ptaki. Pomyślałem - jak pięknie śpiewają. Nareszcie! To było coś pięknego. Kolejna sytuacja, to spotkania na wieczorkach. Nie dość, że piszę wiersze i piosenki dla zespołu, to śpiewam. Mam takiego przyjaciela, który ma swój zespół i piszę dla nich teksty. Zwykle nie słyszałem podkładu i nie wiedziałem kiedy mam wejść, czasem za późno, czasem za wcześnie… Z aparatami słyszę i to jest właśnie to.

Czy można podsumować, że dzięki aparatom słuchowym może Pan występować na scenie?

Tak, kiedyś miałem z tym kłopot, ponieważ głośniki odtwarzające muzykę ustawione są w kierunku słuchaczy, a ja stojąc przy mikrofonie miałem je za plecami, bez głośnika odsłuchowego z przodu. I tu się pojawiał problem – nie słyszałem podkładu muzycznego, szczególnie w ciszej nagranych frazach. Mój problem zniknął i to nie za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a za sprawą aparatów słuchowych.

Jak Pan sobie radzi z obsługą aparatów słuchowych?

Nie miałem i nie mam żadnego problemu. Wszystko idealnie. To zasługa protetyków słuchu, którzy wyjaśnili mi, jak należy czyścić aparaty słuchowe.

Co lubi Pan w swoich aparatach słuchowych?

Przede wszystkim lubię to, że słyszę. To, że tak jak w tej chwili, mogę dostosować różne programy do rodzaju otoczenia, wybrać program podstawowy, muzyka lub komfortowy.

Co by Pan powiedział osobie, która ma problemy ze słuchem i nic z tym nie robi, gdyż ma różnego rodzaju obawy?

Mam takie osoby w klubie.

 

„Przeszedłem się ulicą i pomyślałem, że nareszcie wszystko słyszę i to była ta pierwsza reakcja. Pojechałem na rowerze do parku i usłyszałem ptaki. Pomyślałem, jak pięknie śpiewają. Nareszcie! To było coś pięknego.”

Bronisław Wojciechowski

I co im Pan mówi?

Mówię: „Słyszeliście, jak śpiewałem przedtem, a jak teraz? Widzicie różnicę?” „A, no jest” - odpowiadają… „To zróbcie to samo, co ja. Idźcie, przebadajcie się, załóżcie aparaty. To naprawdę pomaga w codziennym życiu i poprawia jego komfort.

Widzę Pana uśmiech.

Tak… Teraz jest zupełnie inaczej. Lepiej.

Na co warto zwrócić uwagę przy wyborze aparatów słuchowych?

Ja osobiście nie potrzebuję wszystkich funkcji, które mają droższe modele. Być może kiedyś stwierdzę, że potrzebuję czegoś więcej. Ważne, że słyszę. Na razie więc nie szukam czegoś, z czego  miałbym  nie korzystać. Najważniejsze są przekaz, zrozumienie, które osiąga się przy dobrze dobranych do potrzeb aparatach słuchowych.


rozmawiała
Anna Rutkowska


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.