Historia Sebastiana
Marketingowiec z głową pełna pomysłów i kalendarzem wypychanym po brzegi. Pracuje w międzynarodowym środowisku zarażając innych swoim entuzjazmem. Jego pasje to fotografia lotnictwa, książki, muzyka i sport.
Panie Sebastianie, jest Pan bardzo aktywną osobą. Pracuje Pan w międzynarodowym środowisku, uprawia Pan sport, fotografuje. Jak podczas tych wszystkich aktywności radzi Pan sobie ze swoimi problemami ze słuchem?
Aparaty słuchowe przydają mi się przede wszystkim w aktywności zawodowej. Pracuję z ludźmi - rozmawiam z nimi i słucham ich. Bardzo często odbywa się to na zasadzie telekonferencji i dużych spotkań. Do tego dochodzą dźwięki towarzyszące i zniekształcony przez urządzenia elektroniczne głos. Tutaj czuję niesamowitą różnicę w aparatach i bez nich. Właściwie są sytuacje, w których bez aparatów nie jestem w stanie funkcjonować. Różnica jest zasadnicza, odkąd założyłem aparaty. Po pierwsze czuję się bardziej komfortowo. Po drugie dzięki temu po prostu słyszę.
Usłyszałam właśnie, że czuje się Pan komfortowo i do tego zyskał większą pewność siebie.
Tak. Noszę aparaty niedługo - drugi albo trzeci rok, ponieważ bardzo długo zwlekałem z tą decyzją. Pierwsze badanie słuchu, w którym wyszły pewne nieprawidłowości, odbyło się podczas komisji wojskowej po studiach. Z biegiem czasu zacząłem niedosłuch odczuwać bardziej, zwłaszcza przy rozmowie w samochodzie, czy w środkach komunikacji. Zauważyłem, że jeśli nie widzę osoby, to jej nie słyszę, albo inaczej – słyszę, ale nie rozumiem. I to mi dało pierwszy powód do myślenia, że dzieje się coś nie tak, ale dalej to ukrywałem, bagatelizowałem i nic nie robiłem. Dopiero w ostatnich latach pracy zaczęło mi to bardzo przeszkadzać. Musiałem prosić o powtórzenie, udawałem, że coś słyszałem. Czułem się niepewnie, bo zwyczajnie nie rozumiałem, co ktoś do mnie mówi, albo prosiłem wielokrotnie o powtórzenie.
„Zauważyłem, że jeśli nie widzę osoby, to jej nie słyszę albo inaczej – słyszę, ale nie rozumiem. I to mi dało pierwszy powód do myślenia, że dzieje się coś nie tak, ale dalej to ukrywałem, bagatelizowałem i nic nie robiłem. Dopiero w ostatnich latach pracy zaczęło mi to bardzo przeszkadzać. Musiałem prosić o powtórzenie, udawałem, że coś słyszałem. Czułem się niepewnie, bo zwyczajnie nie rozumiałem, co ktoś do mnie mówi, albo prosiłem wielokrotnie o powtórzenie.”
Sebastian Lewandowski
Decyzję podjął Pan sam, czy ktoś jeszcze Pana wspierał?
Oczywiście, miałem wsparcie rodziny, aczkolwiek mam wrażenie, że osoby słyszące nie do końca czują problemy osób niesłyszących. Każdy mówi: ”Coś z tym zrób”, jednak osobiście uważam, że ten problem w naszym kraju jest bagatelizowany i tak naprawdę ludzie nie wiedzą, co to znaczy nie słyszeć.
Co zadecydowało o wyborze aparatów słuchowych w Audiofonie?
W Audiofonie uświadomili mi, że chodzenie w aparatach to żaden wstyd, a ich noszenie sprawi różnicę w odbieraniu świata. Co ważne, nie czułem się w żaden sposób naciskany. Usłyszałem, że nie jest ważne to, czy będę nosił aparaty takiej czy innej firmy, ale fakt, żebym się zdecydował i mógł normalnie funkcjonować. Miałem możliwość przymierzania oraz przetestowania wielu modeli, co pozwoliło mi podjąć świadomą decyzję. W końcu zdecydowałem się na model i zacząłem słyszeć dźwięki, których wcześniej w ogóle nie słyszałem. Zakładałem aparaty i nagle okazywało się, że dookoła jest dużo życia, a ja wcześniej byłem w takiej strefie ciszy i wydawało mi się to wtedy komfortowe. Decyzja o założeniu ich pokazała, że wcale tak nie jest.
Jak zareagowało otoczenie z chwilą, gdy stał się Pan użytkownikiem aparatów słuchowych?
Część moich znajomych w ogóle nie zauważyła, że mam aparaty słuchowe. Tak naprawdę, ja się trochę tym chwaliłem. Zacząłem od ludzi, których znałem, bo oczywiście początki są trudne. Ludzie, którym powiedziałem, że noszę aparaty, byli zdziwieni, gdyż kompletnie ich nie zauważali. Mówili: „A rzeczywiście, widać tam jakiś mały kabelek”. W pewnym momencie przyzwyczaiłem się do tego. Bywało tak, że zapominałem, iż mam je na uszach i potrafiłem wejść z nimi pod prysznic. Kompletnie się tego nie czuje.
To prawda. Rozmawiamy teraz twarzą w twarz i ja też nie widzę Pana aparatów.
Tak. Raczej nikt nie zwraca na nie uwagi. Tylko dwukrotnie miałem przypadek, gdzie zaczepiły mnie osoby zwracając uwagę, że noszę aparaty słuchowe. To były osoby, które niedosłyszały i zastanawiały się, jak to jest w aparatach. Nawet wymieniliśmy jakieś doświadczenia na temat tego jak słyszą, czego nie słyszą i od kiedy. Takie osoby od razu gorąco namawiam do tego, aby się zbadały i przymierzyły aparaty słuchowe.
„Ludzie, którym powiedziałem, że noszę aparaty, byli zdziwieni, gdyż kompletnie ich nie zauważali. Mówili: „A rzeczywiście, widać tam jakiś mały kabelek”. W pewnym momencie przyzwyczaiłem się do tego. Bywało tak, że zapominałem, iż mam je na uszach i potrafiłem wejść z nimi pod prysznic. Kompletnie się tego nie czuje.”Sebastian Lewandowski
Słyszę, że bardzo szybko oswoił się Pan z aparatami słuchowymi.
Bardzo szybko, gdyż już po tygodniu w ogóle nie zwracałem uwagi na to, czy mam aparaty, czy nie. No i oczywiście przyzwyczaiłem się do ich płynnej obsługi.
Wspominał Pan o osobach, które pytały o aparaty słuchowe. Co można powiedzieć osobom, które zastanawiają się, czy warto je zakładać, czy też nie?
Ja mówię to, czego na początku tak naprawdę nie wiedziałem. Gdybym miał tę wiedzę, to zdecydowałbym się na aparaty znacznie wcześniej. Uświadamiam ich, że nie ratując swojego słuchu, pogłębiają wadę. Ludzie, z którymi rozmawiałem do tej pory, byli mniej więcej w moim wieku i młodsi, więc tak naprawdę mają jeszcze trochę życia przed sobą. Jeśli sami już zauważają, że nie słyszą, to namawiam, aby nie czekali, tylko od razu szli do punktu na badanie. Sam bardzo długo uważałem, że świetnie słyszę, a po badaniach okazało się, że mój niedosłuch jest naprawdę bardzo duży.
Czego w takim razie zabrakło, aby szybciej zajął się Pan swoim problemem ze słuchem?
Ciężko mi powiedzieć. Kiedyś się nad tym zastanawiałem, ale nie doszedłem do konkretnych wniosków. Myślę, że z jednej strony na pewno zwykłe lenistwo, bo trzeba się zainteresować, bo trzeba gdzieś pójść, z kimś porozmawiać, itd. A druga rzecz to było takie przekonanie, że ja słyszę. No dobra, trochę gorzej, ale wciąż słyszę. Mniej lub bardziej rozumiem, a to czego nie usłyszę, to sobie dopowiem. Takie trochę bagatelizowanie sprawy i niechęć zajęcia się problemem. Dopiero, kiedy zaczęło mi to przeszkadzać w pracy, zdałem sobie sprawę, że przecież ja pracuję w otoczeniu dźwięków i za chwilę to naprawdę może być problemem. Nie miałem świadomości, że to się pogłębia. Powinienem zrobić to znacznie wcześniej, zwłaszcza, że od pewnego czasu zdawałem sobie sprawę ze swojego problemu.
Co mogłoby Panu w tamtym okresie pomóc w podjęciu decyzji?
Spotkanie z jakąś osobą, która by wytłumaczyła mi, w czym tkwi problem. Nie miałem nikogo takiego w moim otoczeniu. Mógłbym uzyskać od laryngologa więcej informacji, ale nie uzyskałem. Więcej natomiast informacji na temat słuchu, jak to funkcjonuje, uzyskałem od Pani Kasi i Pana Rafała (protetycy słuchu z firmy Audiofon - red.). Co do protetyków, to nie sądziłem, że ci ludzie mają tak wielką wiedzę i potrafią w taki sposób ją przekazać, że rzeczywiście wtedy człowiek sobie zdaje sprawę ze swojej sytuacji. Pamiętam pierwszą, bądź drugą wizytę w Audiofonie. Wręcz wyszedłem taki trochę przybity tym, że jest to na tyle poważna sprawa, a ja do tej pory nic nie zrobiłem. To był też taki moment przełomowy.
Cieszę się, że tak wysoko ocenia Pan wiedzę naszych protetyków. Pozwala nam to wierzyć, że rzeczywiście pomagamy.
Jestem typowym przykładem człowieka, który - brzydko mówiąc - kupuje ludzi, a nie produkt. Tu akurat naprawdę mogę powiedzieć, że trafiłem na wspaniałych ludzi, którzy mi bardzo pomogli i pokazali w taki bardzo fachowy sposób, co powinienem dalej zrobić, jak to będzie wyglądało, jakie są plusy i minusy. Po drugie, rozmawiamy o sprzęcie, który nie jest tani. To też są decyzje finansowe, niejednokrotnie bardzo trudne. Wszystko robili w taki sposób, że miałem swobodę wyboru i nie naciskali na decyzję. Dla mnie to było bardzo ważne.
„Sam bardzo długo uważałem, że świetnie słyszę, a po badaniach okazało się, że mój niedosłuch jest naprawdę bardzo duży.”Sebastian Lewandowski
Co Pan lubi w swoich aparatach?
Są dobrze dopasowane, nieduże i w taki bardzo naturalny sposób wzmacniają dźwięki. Pamiętam, że zawsze największą różnicę czułem w momencie założenia aparatów. Te są bardzo wygodne w noszeniu i nie ma uczucia, że ciągle ma się coś za uchem.
Jak radzi sobie Pan z ich pielęgnacją?
Pielęgnacja jest prosta, mam także urządzenie do dezynfekcji. Od czasu do czasu zmieniam filtry, gdyż dostałem cały zestaw. Staram się o nie dbać, zwłaszcza jak jest okres wakacyjny, tzn. piasek na plaży, kurz, itd. Pielęgnację traktuję zupełnie normalnie i nie sprawia mi problemów.
Co przekazałby Pan osobom, które stoją przed ostateczną decyzją o zakupie - na co powinny zwrócić uwagę dokonując wyboru?
Muszą wiedzieć w jakich aparatach się najlepiej czują mając je na uszach, a więc komfort i wygoda noszenia. Bardzo ważna jest kwestia słyszenia, ale mam na myśli naturalność dźwięku. Miałem okazję przetestować wiele aparatów, różnych firm i spora część miała taki bardzo elektroniczny dźwięk. Tak jakby słyszeć otoczenie i własny głos przez mikrofon. To było dla mnie kompletnie niedopuszczalne. To są najistotniejsze rzeczy dla takiego przeciętnego użytkownika. Od siebie dodałbym możliwość wyboru różnego rodzaju przystawek, wejściówki itd. Dzięki nim można rozmawiać swobodnie przez telefon, słysząc bezpośrednio w aparatach, bez przykładania go do ucha i tu akurat mogę się wypowiedzieć, że to rzeczywiście pomaga.
rozmawiała
Anna Rutkowska