Danuta Gasiorowska 1

Przez wiele lat pracowała jako główna księgowa, obecnie na emeryturze. Pani Danuta jest wulkanem energii i cieszy się każdym dniem. Jak sama podkreśla, jest osobą towarzyską, uwielbia spotkania rodzinne i z przyjaciółmi, podróżuje i korzysta z życia. Jest wielbicielką literatury oraz teatru.

AUDIOFON: Pani Danusiu, dziękuję, że zdecydowała się Pani opowiedzieć swoją historię i zostać ambasadorem Audiofon. W formularzu kontaktowym napisała Pani, że jest Pani stałą, zadowoloną klientką. Czy to dlatego zdecydowała się Pani zostać naszym ambasadorem?

DANUTA GĄSIOROWSKA: Trudno by mi było odmówić miłym dziewczynom, oczarowały mnie po prostu.

A: A więc ze względu na pracowników, czy jeszcze jakieś inne powody Panią kierowały?

DG: Jestem stałym klientem i po prostu chciałam to poprzeć.

A: Żeby inne osoby też się o nas dowiedziały?

DG: Tak.

A: Wiem, że była Pani bardzo długo aktywna zawodowo. Czy może Pani coś powiedzieć o swojej karierze do osiemdziesiątki?

DG: Pracowałam przez sześćdziesiąt trzy lata jako księgowa. A wiadomo, że na tym stanowisku człowiek musi być zawsze aktywny i znać wszystkie przepisy i to było właśnie moim celem. Pracowałam bardzo długo jako główny księgowy.

A: A czym się Pani zajmuje teraz, na emeryturze?

DG: W tej chwili czytaniem książek.

A: A jakie książki lubi Pani czytać?

DG: Raczej obyczajowe, historię.

A: A jak wygląda Pani typowy dzień?

DG: Są tak różne, że trudno byłoby mi opowiedzieć.

A: To może 2 lub 3 uda się opisać, skoro jest taka różnorodność?

DG: W poniedziałki i środy chodzę na gimnastykę od dziesiątej do jedenastej. Zanim wrócę do domu, to jest już około dwunastej, więc jakiś obiad, trochę odpoczynku, a potem film, ewentualnie czytanie książek.

A: Aktywnie! A ma Pani może jeszcze jakieś hobby, zainteresowania?

DG: Dużo chodzę do szkoły muzycznej, bo to jest najbardziej dostępne. Bardzo dużo wyjeżdżam na wycieczki - bardzo to lubię, prowadziłam przez kilkanaście lat wycieczki w Klubie Inteligencji Katolickiej wspólnie z koleżanką. W tej chwili od tego odeszłam, bo koleżanka zachorowała.

A: Rozumiem, a które kierunki w podróżach były Pani najbliższe?

DG: Był okres, że jeździłam zagranicę – Turcja, Fuerte Ventura, a wcześniej wiele innych krajów, we wrześniu na przykład byłam na Cyprze. Dużo podróżuję. Podróżowałam też dużo po kraju, po prostu prowadziłam grupę i musiałam w czasie podróży zająć się podopiecznymi. Współpracowałam z panią, która była szefem Klubu Inteligencji Katolickiej, ale teraz jest chora, a mnie samej, z uwagi chociażby na wiek, już się nie chce.

A: Świetnie sobie Pani radzi i jest Pani imponująco aktywna. Podobno lubi Pani także teatr?

DG: Tak, przynajmniej raz lub dwa razy w miesiącu jeżdżę do teatru do Warszawy. Nie chodzę do teatru w Płocku, ale do kina, do szkoły muzycznej, gdy są jakieś koncerty – to non stop. Ostatnio byłam w teatrze Szóste Piętro w Warszawie, ale tytułu już nie pamiętam.

A: A co Pani ceni sobie w życiu najbardziej?

DG: Prawdomówność i szczerość, to takie dwie najważniejsze rzeczy. I jeszcze pracowitość.

A: A w jakich okolicznościach używanie aparatów słuchowych przydaje się najbardziej?

DG: W tej chwili mi się przydaje, albo na przykład w nocy, gdy oglądam telewizję, a tylko wtedy oglądam.

A: Czyli nosi Pani aparaty cały czas?

DG: Tak. Bez aparatów, gdy jestem w większym gronie, to jest mi trudno, bo nie słyszę, co ktoś do mnie mówi.

A: A jak to wygląda, gdy ma Pani aparaty?

DG: Znaczna poprawa. W tej chwili nawet czuję. Ale ja mam jeden aparat, dziewczyny mówiły mi, że powinnam mieć dwa, ale powiedziałam im, że o tym to jeszcze ja decyduję.

A: A proszę opisać, jak zorientowała się Pani, że coś niedobrego dzieje się z Pani słuchem?

DG: Może to był 2015 rok, koleżanka pokazała mi, że ma aparat. Ja już wtedy zaczęłam odrobinę gorzej słyszeć, i też kupiłam aparat, ale go nie nosiłam.

A: Dlaczego?

DG: Nie czułam potrzeby, bo jeszcze słyszałam. Nawet teraz mogę z Panią rozmawiać bez aparatu.

A: Rozumiem, co więc wtedy zadecydowało, że jednak kupiła Pani aparat?

DG: Fantazja. Ja tylko trochę słyszałam słabiej - w pracy wiadomo, że trzeba słyszeć, bo kontaktuję się z ludźmi, z pracownikami i czasami czegoś nie słyszałam. To były takie momenty. Ja w tej chwili mogę czytać bez okularów, może za długo nie poczytam i musi być dobre światło, ale tak samo było ze słuchem - coś tam słyszałam, gdy byłam na jakimś spotkaniu z pracownikami.

A: A jakich dźwięków Pani brakowało?

DG: Cichej mowy. Denerwowało mnie, gdy koleżanki coś cicho mówiły, a ja tego nie słyszałam.

A: A ptaki, szelest liści itp., czy zauważyła Pani tu jakąś zmianę?

DG: Nie, głównie w cichej mowie i szepcie. Koleżanki mówiły cicho, to ja się potrafiłam obrazić, bo nie słyszałam. A one mówiły cicho, żeby innym na spotkaniu nie przeszkadzać.

A: Mówiła Pani, że się denerwowała, gdy nie rozumiała Pani koleżanek. A jakie jeszcze uczucia się pojawiały?

DG: Może trochę przykro mi było i nawet zrobiłam z tego „aferę”.

A: A co takiego się wydarzyło?

DG: Obraziłam się i chciałam wyjść, bo u mnie to bardzo szybko się dzieje.

A: Emocjonalnie Pani podchodzi? I jak koleżanki zareagowały?

DG: Też się obraziły, a jedna powiedziała, że do mnie nie przyjdzie. Ale na drugi dzień przyszła.

A: A jak problemy ze słuchem wpływały na Pani życie zawodowe i prywatne?

DG: Na prywatne nie wpływały, ale na zawodowe tak - właśnie bardzo często miałam spotkania z pracownikami. Czasami nie bardzo rozumiałam, co dziewczyny mówią, ale jakoś sobie radziłam.

A: A jak to się zmieniło po założeniu aparatu?

DG: Wtedy wszystko słyszałam.

A: A ile czasu minęło od objawów niedosłuchu, które już przeszkadzały Pani w normalnym funkcjonowaniu w pracy, do zgłoszenia się do gabinetu audioprotetycznego?

DG: Niestety nie pamiętam, ale może to 2016 lub 2017 rok był, gdy kupiłam aparaty i zakładałam je, jak mi się przypomniało. Tylko czasami. Przez 2 lata miałam 2 aparaty, a teraz mam jeden, bo drugi zgubiłam. Właściwie podeptałam go przez przypadek.

A: Czyli na początku jednak miała Pani 2 aparaty? Od razu po tym, jak stwierdzono u Pani niedosłuch, nabyła Pani 2 aparaty?

DG: Fantazja moja była, że może źle słyszę, to kupię aparat na drugie ucho. Kupiłam, ale nie nosiłam i zgubiłam. W torbie miał sobie leżeć.

A: Co Panią powstrzymywało, żeby nosić 2 aparaty?

DG: Po prostu niewygodnie mi było, a tak naprawdę miałam przykre doświadczenia – nie swoje, lecz koleżanki. Miała 2 aparaty - okrutnie głośne. Ja się tego bałam.

A: A gdy Pani miała założone te 2 aparaty, to też miała Pani wrażenie, że było za głośno?

DG: Ja już byłam przewrażliwiona, psychicznie uprzedzona, i bałam się, że za głośno mówię. Więc nie nosiłam drugiego aparatu i w końcu się zgubił.

A: A jak Pani ocenia obsługę w firmie Audiofon?

DG: Bardzo, bardzo dobrze.

A: Czy coś więcej mogłaby Pani o tym powiedzieć?

DG: Sympatyczne dziewczyny, zawsze grzeczne, uśmiechnięte, służą mi pomocą. Gdy wchodzę, na przykład, i mówię „dziewczyny, ja chcę baterie”, to one wiedzą, o co chodzi. Bo ja mam Abonament Opieki - przedłużoną gwarancję - i baterie dostaję za darmo. Nawet gdy są klienci, to na moment się odrywają, nie na siłę, ale gdy mogą, i mi te baterie podają. Bardzo sympatyczne.

A: Bardzo miło mi to słyszeć, Pani Danuto. A czy pamięta Pani swoją pierwszą wizytę w oddziale Audiofon? Jak ona przebiegła?

DG: Tam była przecudowna kobieta, przesympatyczna, przekulturalna. To właśnie ona mnie przekonała, że powinnam nosić 2 aparaty. Nie nosiłam i jeden zgubiłam. Zbadała mi słuch i dopasowała ten pierwszy aparat. On był najlepszy. A dziewczyny, o cokolwiek bym nie prosiła, to one się zawsze bardzo starają.

A: A czy szukała Pani aparatów u konkurencji?

DG: Nie, bo ja jestem stała w uczuciach.

A: Czy pamięta Pani swój pierwszy dzień z aparatami, jakie były pierwsze Pani spostrzeżenia?

DG: Wtedy, kiedy zaczęłam słyszeć słabiej, to zaczęłam aparat nosić. Były te maszyny księgujące, a one były głośne. Jak weszłam na halę maszyn, to mi już było trudniej rozmawiać i to był właśnie między innymi powód, dla którego zaczęłam nosić aparat.

A: A jak Pani radzi sobie z pielęgnacją i obsługą aparatu?

DG: Zmieniam tylko baterie, włączam, wyłączam. Płyn do czyszczenia stoi i tylko na niego patrzę. Baterie zmieniam często, ale to dlatego, że ja noszę aparat czasem nawet 24 godziny na dobę.

A: Zauważam to, o czym Pani również wcześniej wspomniała, że aparat chwilami popiskuje. To też jest powód szybkiego zużywania baterii – musimy się tym zająć, Pani Danusiu - przyjrzymy się temu po wywiadzie. A jakiego wsparcia oczekiwała Pani ze strony Audiofon przy pielęgnacji i obsłudze aparatów? Czy je Pani otrzymała?

DG: Proszę Pani, na każde zawołanie dostaję, nawet telefoniczne.

A: A jak dziewczyny pomagają Pani przez telefon?

DG: Mówią mi „To Pani zrobi tak i tak”. Dobrze pomagają. Czasami źle baterię założę czy filtr.

A: Czyli są w stanie wytłumaczyć wszystko przez telefon?

DG: Tak, bo ja się z nimi dobrze dogaduję.

A: Proszę jeszcze opowiedzieć, jak zareagowali bliscy i współpracownicy na to, że ma Pani aparat słuchowy?

DG: Bez emocji.

A: Ale zauważył ktoś aparaty, ktoś coś powiedział?

DG: Miałam dłuższe włosy, nikt aparatów nie widział.

A: Rozumiem, ale zauważyli jakąś zmianę w porozumiewaniu się z Panią?

DG: Raczej nie, bo ja się z nimi porozumiewałam normalnie, a gdy nie mogłam inaczej, to wzywałam kogoś do siebie.

A: A czy ludzie w ogóle zauważają u Pani aparaty słuchowe, pytają o nie?

DG: Moja bratowa, nota bene lekarz okulista, a brat magister inżynier, żaliła mi się „Słuchaj, Jurek niedosłyszy”. I jechaliśmy samochodem, a ona pyta: „A Ty co masz w tym uchu?” Roześmiałam się: „Iwona, to ty nie wiesz?”. A ona –„wyjmij, pokaż”. I natychmiast przyjechała z Ciechocinka do Płocka i zrobiła mężowi aparat.

A: Rozumiem, że pomogła Pani w tym, by brat zaopatrzył się w aparat?

DG: Nie wpadłam na to, że moja bratowa - podkreślam lekarz okulista - nie wie nic o aparatach. Powiedziała, że nie wiedziała, że aparaty mogą pomóc poprawić słyszenie.

A: A co Pani lubi najbardziej w swoim aparacie?

DG: Żeby dobrze słyszeć i żeby nie piszczał.

A: Są sytuacje, w których pomaga najbardziej?

DG: We wszystkich życiowych, gdy tylko rozmawiam.

A: A jak by Pani słyszała, gdyby ktoś był od Pani trochę dalej?

DG: Bez aparatu to do 1,5 metra jeszcze bym słyszała, ale tylko z wypoczętym uchem, natomiast już dalej, to musiałabym dopytywać „Co? Co mówisz?”.

A: Zapytam jeszcze, co chciałaby Pani przekazać osobom, które słyszą gorzej, niż kiedyś?

DG: Niech się zbadają. Mam taką koleżankę i nieładnie mówiąc „tłukę jej w łeb”, żeby się zbadała i kupiła aparat. Powiedziałam jej, że nie będę z nią rozmawiać, dopóki nie założy aparatu.

A: A gdybyśmy mieli powiedzieć coś mniej dosadnie do osób, których nie znamy?

DG: Starałabym się uzasadnić, że jednak to jest duża ulga w słuchaniu, w byciu z inną osobą. Naprawdę duża wygoda, dobry wynalazek. Poza tym tego nie widać, a inaczej się rozmawia. Trochę są to rzeczy drogie, ja prawie 5000 złotych zapłaciłam.

A: A jakie sytuacje powinny zwrócić uwagę, że coś niedobrego dzieje się ze słuchem?

DG: W rozmowie, w kontaktach – gdy słabiej się słyszy i nie wszystko rozumie. Nawet na takim koncercie - gdy śpiewają, nie lubię nie słyszeć słów. Ja muszę słyszeć w teatrze.

A: A na co warto zwrócić uwagę przy wyborze aparatów słuchowych?

DG: Na estetykę, bo to jest bardzo ważne, na wygodę i na - nie wiem jak to powiedzieć - na siłę odbierania.

A: Czyli jak będzie się w aparatach słyszało?

DG: Tak

A: Może jest jeszcze coś, o co nie zapytałam, czym chciałaby się Pani tu z nami podzielić?

DG: Pani ze mnie wszystko wycisnęła, już nic nie zostało (śmiech).

A: Po wywiadzie zajmiemy się tematem popiskiwania aparatu, który się tu pojawił. Bardzo dobrze, że to wypłynęło, bo teraz można zareagować, żeby rozwiązać ten problem. Dziękuję pięknie za rozmowę, Pani Danuto!

DG: Ja również dziękuję, miła.

Rozmawiała: Danuta Rusin


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.