
Instruktorka tańca, od ponad 40 lat prowadzi we Włocławku swoją autorską szkołę tańca. Codziennie od rana do wieczora przeprowadza zajęcia dla młodzieży i dorosłych. Aktywna, przedsiębiorcza, zaangażowana w wiele inicjatyw. Podróżuje, spotyka się towarzysko, korzysta z wykładów Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Organizuje jeden z większych turniejów tańca towarzyskiego w Polsce. Uwielbia kwiaty, a w czasie wolnym układa puzzle i czyta książki.
AUDIOFON: Pani Elżbieto, dziękuję, że zdecydowała się Pani opowiedzieć swoją historię i zostać ambasadorem firmy Audiofon. Co Panią do tego zmotywowało?
EG: Prosta sprawa - by jak najwięcej osób korzystało z usług Waszej firmy. Ja jestem z Włocławka i u nas z dużym impetem inne firmy wchodzą na rynek – GEERS Dobry Słuch i wiele innych, ale ja szczerze powiem, że próbowałam testować aparaty i z GEERS i z Audiofonu, i ani obsługa, ani aparaty w GEERS mi nie pasowały, więc wybrałam Audiofon. Poza tym duży wpływ na to wszystko miała pani protetyk, Wioletta. Pani Wioletta Niedzielska jest przemiłą osobą.
A: I to, rozumiem, spowodowało, że wybrała Pani akurat ten gabinet, a nie inny?
EG: Tak. Byłam w kilku gabinetach, a panią Wiolettę znam od dawna, jeszcze nie była protetykiem i nie myślała nawet, że będzie w Waszej firmie pracować. Przychodziła do mnie z córkami na zajęcia taneczne, zawsze bardzo miło się z nią rozmawiało - taka otwarta, serdeczna osoba. Gdy zobaczyłam ją w gabinecie, to już z nią zostałam.
A: Pani Elżbieto, proszę opisać swój typowy dzień
EG: Wstaję dosyć wcześnie, rozkręcam się około godziny 10:00, i jeśli nie mam żadnych zajęć, to zajmuję się domem - obiad, zakupy, ale też mam często zajęcia do południa, bo prowadzę szkołę tańca i generalnie zajęcia zaczynamy od godziny 17:00, ale są również lekcje indywidualne, wtedy muszę być do południa, muszę też jechać do księgowej i praktycznie cały czas jestem w ruchu. Wpadam tylko do domu, żeby przygotować obiad i zjeść z mężem, i jadę z powrotem. Wracam o dwudziestej drugiej.
A: Jest Pani bardzo aktywną osobą. A co ceni Pani sobie w życiu zarówno prywatnym, jak i zawodowym najbardziej?
EG: Trudno powiedzieć jednym słowem, co sobie cenię w życiu zawodowym - ja po prostu kocham to, co robię. Tańcem zajmuję się od bardzo dawna, w szkole mamy w tym roku już czterdziestą trzecią rocznicę. A wcześniej też prowadziliśmy zajęcia, bo to jest nasza wspólna miłość do tańca. Uwielbiam muzykę, ale dobrą muzykę, nie jakieś disco polo. Moi uczniowie też mówią, że od momentu, gdy przyszli do szkoły tańca, nie potrafią tańczyć na imprezach, bo ich męczy słaba muzyka. Ja się śmieję, że im muzyka w ogóle nie przeszkadza, bo nie zawsze w rytmie tańczą. A poza pracą? Oczywiście rodzina, bo mamy trójkę dzieci, ale nie jesteśmy nadopiekuńczymi rodzicami. Nie staramy się żyć życiem dzieci, ale interesujemy się. To są już dorosłe osoby, mamy trójkę wnucząt, a córka nam wyfrunęła do Ameryki, ale nie jestem zaangażowana bezpośrednio w wychowanie, czy opiekę nad wnukami, więc to mnie nie dotyczy.
A: A w jakich okolicznościach sprawdzają się aparaty słuchowe, kiedy najbardziej odczuwa Pani, że się przydają?
EG: Cały czas się przydają, bo ja bardzo źle słyszę bez aparatów. Gdybym teraz zdjęła aparaty, to wiedziałabym, że Pani coś do mnie mówi, bo rusza Pani ustami, ale bym Pani nie słyszała, chyba żebym podeszła na parę centymetrów do Pani i nadstawiła lewe ucho, to może bym coś zrozumiała. Przyznam, że ja czasem nawet wyłączam aparaty, żeby moje uszy odpoczęły od dźwięku, bo to jest dla nich też niekomfortowa sytuacja, że coś siedzi w środku. Na noc wkładam aparaty do osuszacza i niech one sobie tam będą, bo tak zostało to zalecone, więc ja się do tego stosuję. Gdy się budzę, nie zakładam aparatów od razu, tylko trochę delektuję się ciszą.
A: Wspomniała Pani o osuszaniu aparatów. Jak dużo czasu zajmują Pani czynności pielęgnacyjne związane z aparatami?
EG: To nie jest dużo czasu, trzeba czasem wkładki przeczyścić, bo w uchu różne rzeczy się gromadzą, czasami trzeba filtr wymienić, czasami baterie. Wczoraj przy uroczystej kolacji słyszę, że moje prawe ucho mi sygnalizuje wyczerpaną baterię. Ja przy sobie jej nie miałam, tylko w torebce, w pokoju hotelowym, ale też wiem, że jak mi któryś z aparatów mówi, że bateria rozładowana, to ja mam jeszcze około 2 godzin, zanim naprawdę się rozładuje, więc wiem jak się z aparatami obchodzić. Tak samo z wkładkami - męczyłam Panią Wiolettę, bo na początku proponowała mi wkładki twarde, a ja chciałam silikonowe i te są po prostu super teraz. Mam te aparaty od 3 lat, mogę sobie przyciszyć i zrobić głośniej, bo gdy jest gwar, to je przyciszam, a gdy za słabo słyszę, to zwiększam głośność – takie możliwości w tych aparatach są, bo one są ze sobą połączone i to jest dla mnie super sprawa. A gdy coś jest nie tak, to idę do pani Wioletty i ją molestuję, żeby mi poprawiła.
A: A z jakich funkcji korzysta Pani najchętniej w swoich aparatach?
EG: Ja mam tylko program Standard i to, że aparaty są połączone, gdy robię głośniej, ciszej - nic więcej mi nie potrzeba. Pani Wioletta chciała mi ustawić program Muzyka, Samochód, gdyby mi coś w samochodzie przeszkadzało, ale ja się najlepiej czuję w tym standardowym programie, gdzie jeden aparat z drugim są połączone, gdzie aparaty mi mówią lewy, prawy, komunikaty są, kiedy się bateria wyczerpuje itd. Wiem też, kiedy filtr jest zapchany, bo wtedy gorzej słyszę, a są nastawione na tę samą głośność, więc gdy z jednej strony jest ciszej lub zaczyna piszczeć, to już wiem, że koniecznie trzeba filtr wymienić, więc ja sobie z aparatami jakoś radzę.
A: Bardzo dobrze sobie Pani radzi. A co Pani najbardziej lubi w swoich aparatach?
EG: Wszystko jest ważne, ale najbardziej lubię to, że dzięki aparatom słyszę, bo gdy miałam wcześniej dużo prostsze aparaty, to było inaczej. Pani Wioletta namówiła mnie na nowe aparaty Widex mówiąc: „Pani Elu, Pani tak dużo pracuje i tyle z ludźmi przebywa, musi Pani dobrze słyszeć”. I dałam się przekonać.
A: Jaką radę by Pani dała osobom, które jeszcze wahają się z zakupem aparatów, na co powinny zwrócić uwagę przy wyborze aparatów?
EG: Na to, żeby przetestować - bo wiem, że pani protetyk wypożycza aparaty - żeby różne aparaty przetestować i wiedzieć, które lepiej danej osobie służą. Można zaufać protetykowi, jak najbardziej, ale też trzeba na sobie wszystko sprawdzić.
A: Mówiła Pani, że przy kolejnych aparatach pani Wioletta zaproponowała Pani, żeby zainwestowała Pani jednak w coś bardziej zaawansowanego ze względu na Pani aktywny tryb życia. Jak Pani myśli, czy to była dobra rada, czy to się rzeczywiście sprawdziło?
EG: U mnie się to super sprawdziło. Doradzała też mojemu mężowi, ale mąż jest bardzo oporny i trzyma aparaty w szufladzie. No ale może teraz, gdy tu przebywa z ludźmi i słyszy tyle różnych dobrych rzeczy, to uwierzy? Może gdy od kogoś obcego usłyszy, to uwierzy? Ja podejrzewam u mężczyzn taki wstyd, że mają coś widocznego za uszami. Może wreszcie mąż te aparaty zacznie nosić, bo wydał wiele tysięcy i trzyma je w szufladzie. No ludzie!
A: Pani Elżbieto, przecież to Pani jest dla niego najlepszą reklamą! Pani już od tylu lat musi aparaty nosić, czy zauważyła Pani, aby ktokolwiek zwracał przez te wszystkie lata uwagę na to, że Pani je ma?
EG: Nie, tylko raz panie seniorki pytały: ”Ela, to ty nie słyszysz, ty nosisz aparaty?”. Ja mówię „tak, noszę aparaty, żebym mogła z wami normalnie rozmawiać, bo jak je zdejmę, to możemy sobie na migi pogadać”. I konsternacja… jak to jest? Spotykam się też na zajęciach z ludźmi, którzy mnie pytają o aparaty. Jeden pan pytał, więc go do Was wysłałam. Nie wiem, czy dotarł. Ale mówię wszystkim -jeśli nie słyszycie, to idźcie chociażby po to, żeby wypróbować te aparaty.
A: A co chciałaby Pani jeszcze przekazać takim osobom, które słyszą gorzej niż kiedyś?
EG: Żeby nie zwlekały, tylko szły najszybciej do lekarza, a jak nie do lekarza, to do protetyka słuchu, żeby zbadać słuch i nie czekać, aż zupełnie ogłuchną, bo ja też zdecydowałam się na to za późno. Być może gdybym wcześniej się tym zajęła, to bym trochę zahamowała ten proces, ale stało się i teraz już się tego nie odkręci.
A: Gdybyśmy tak cofnęły się w czasie, to czym się objawiał w Pani codziennym życiu niedosłuch, kiedy go Pani zauważyła?
EG: Zauważyłam dużo wcześniej - miałam taką historię, że w ogóle nie słyszałam i związane z tym przykre doświadczenie. Mój tata zmarł 20 lat temu i dzwoniła mama. Dzwonili, a ja nie słyszałam tego dzwonka, bo spałam na lepiej słyszącym uchu i dopiero się obudziłam, gdy przyszedł syn i mną potrząsnął. Usiadłam, a syn mówi „Wszyscy dzwonią, a ty śpisz. Dziadek umarł”. I w tym momencie tak jakbym się otrząsnęła - poszłam do laryngologa, ale on trochę to zlekceważył. Przyznam się szczerze - siostra miała aparat, więc pożyczyła mi swój. Jak ja na to niesłyszące ucho założyłam aparat, to odkryłam, że lepiej słyszę, i to zmobilizowało mnie, żeby zrobić aparaty już pod mój słuch.
A: A ile czasu tak naprawdę minęło od świadomości niedosłuchu do momentu, gdy przyszła Pani na badanie słuchu?
EG: Około roku, z tym, że ja funkcjonowałam na tym pożyczonym aparacie. Zdawałam sobie sprawę, że słuch mam coraz gorszy, tylko, szczerze mówiąc, trochę hamowało mnie to, że moja mama miała aparaty słuchowe i one bez przerwy piszczały. Myślałam „jak ja sobie takie założę i moje też będą piszczały, to jak ja pójdę na zajęcia i tam mi będą piszczały..?”, ale potem zrozumiałam, że to nie była wina aparatów, tylko że były niedopasowane, bo gdy aparaty są dobrze dopasowane, to nie piszczą, bo czy moje aparaty piszczą?
A: Nie. Mówiła pani, że rok minął, zanim założyła Pani aparaty. Czy teraz coś by Pani zrobiła inaczej?
EG: Gdybym miała tę samą świadomość, co teraz, to nie czekałabym rok, tylko od razu dopasowałabym swoje aparaty. Tylko te drugie, bo te pierwsze nie były najlepsze.
A: Od samego początku nosiła Pani 2 aparaty?
EG: Tak, bo gdy się okazało, że jedno ucho jest lepsze, a drugie gorsze - to miałam dwa, żeby to wyrównać.
A: W jakich sytuacjach na co dzień czuje Pani poprawę?
EG: Gdy nie mam aparatów, to po prostu nie słyszę nic. Przedtem radziłam sobie, bo nie miałam oporów, żeby powiedzieć „proszę, powtórzcie mi, o co chodzi”? Wręcz mówiłam „słuchajcie, przecież wiecie, że gorzej słyszę, powiedzcie jeszcze raz”, bo ja mam duży dystans do siebie i sama z siebie potrafię się śmiać, to nie jest dla mnie problem.
A: Mówi Pani, że prosiła Pani o powtórzenie, czy takie sytuacje często się zdarzały? Jak się Pani wtedy tak naprawdę czuła?
EG: Dla mnie nie był to problem, ale wiem, że inni, którzy nie słyszą, zwijają się w sobie i nie chcą przyznać, że nie słyszą. Ja prosiłam o powtórzenie i wytłumaczenie – bo nie można się bać, a przede wszystkim nie można bać się aparatów.
A: O ile prostsze jest dla Pani życie teraz, kiedy ma Pani te zaawansowane aparaty?
EG: Funkcjonuję w nich bardzo dobrze. Wcześniej, np. gdy jechaliśmy z mężem samochodem, a bardzo dużo jeździmy, to w starych aparatach męża nie słyszałam, a w nowych słyszę. Nawet mówię czasem „mów ciszej, mam przecież aparaty i dobrze słyszę”. Czytałam na ten temat, że w aparatach nie słyszy się dobrze, jak ktoś z tyłu mówi. To jedyna rzecz, ale odkryłam ją właśnie dzięki mojemu mężowi, bo on zawsze idzie z tyłu za mną. Ja go wtedy nie słyszę, to znaczy słyszę, wiem, że jest, ale mam problem, żeby dokładnie określić, czy z boku, czy z tyłu. Wioletta mi chciała wgrać jakąś aplikację na telefon, ale ja się przed tym broniłam, bo bałam się, że mogłabym aparaty rozstroić zupełnie.
A: Są do tego specjalne akcesoria i funkcje w aparatach, czy korzystała Pani z nich?
EG: Nie, a są jakieś?
A: Tak, właśnie do słyszenia z tyłu.
EG: Dla mnie było najważniejsze, żebym lepiej słyszała, bo przede wszystkim bardzo źle słyszę mowę ludzką. Jak mi pani Wioletta ustawia aparaty, to głównie przedział mowy mam bardzo wysoko podniesiony, a otoczenie ciszej. Często w gabinecie jest ok, ale już ją uprzedzam „ja nie wiem, czy ja zaraz nie wrócę” i zawsze, gdy ustawiane są aparaty, to zaraz, albo po 2-3 dniach wracam na ostateczną regulację.
A: Rozumiem, że czuje się Pani „zaopiekowana” w firmie Audiofon. Co w takim razie w tej kwestii mogłaby Pani o nas powiedzieć innym pacjentom?
EG: Generalnie powiem, że ja nie znam aparatów innych firm, chociaż je testowałam i nie były najciekawsze, ale zawsze miałam takie wrażenie, jakby te osoby, które w innych firmach pracują, chciały mnie do aparatów w ogóle zniechęcić. Niby tak, proszę bardzo, umawiają się, wypożyczają i tak dalej, ale w jednej firmie pani mi nawet powiedziała, „oj, pani ma taki ubytek, że trzeba zamówić jakieś większe, silniejsze aparaty”. Ja pani dam znać i do tej pory się nie odezwała, a tutaj jestem z firmy naprawdę zadowolona.
A: Zawsze może Pani na nas liczyć?
EG: Tak, i nawet, gdyby mnie ktoś namawiał, to nie ma mowy, to już się nie zmieni, nie, absolutnie nie.
A: A w jaki jeszcze sposób chciałaby Pani zachęcić innych mieszkańców Włocławka, żeby akurat do Audiofonu się skierowali?
EG: Ja zawsze polecam Audiofon innym osobom, nawet wzięłam od Wioletty specjalne kupony polecające. Mówię, „Tam pani pójdzie, dostanie pani dobrą poradę, dopasują pani aparaty i będzie pani słyszała”. Miałam takie 2 przypadki, że wśród moich uczniów po zajęciach ktoś podszedł i mówi: „Gdzie pani te aparaty ma? Skąd ma pani aparaty? Czy one zdają egzamin, czy nie?”. Wtedy mówię, „tak, mam aparaty, bardzo dobrze się w nich czuję, mam je z takiej i takiej firmy, tutaj jest numer telefonu, proszę iść, zadzwonić, umówić się”.
A: A co chciałaby Pani przekazać osobom, które wiedzą, że mają niedosłuch, ale jeszcze odkładają zakup aparatów?
EG: Żeby nie odkładali w nieskończoność, bo w ogóle nie będą słyszeć, a jak im się słuch pogorszy, to aparaty będą większe. Bo to też jest zasada, że jak jest gorszy słuch, to aparaty są większe, bo muszą być mocniejsze. Ja mam dosyć duże, ale też, na przykład, mogłam skorzystać z aparatów do ucha, do środka, bo teraz jest taki krzyk mody i wszyscy reklamują, ale nie każdy je może mieć, jednak tym się nie należy przejmować. Pani Wioletta mi wytłumaczyła, że aparatów wewnątrzusznych mieć nie mogę, no to nie mogę. Mam takie, żebym w ogóle słyszała.
A: Mówiła Pani, że testowała Pani aparaty?
EG: Testowałam różne, najpierw zaczęłam od takich podstawowych, niższej klasy, ale gdy wypożyczono mi te, które teraz mam, to mówię „od razu biorę te”, bo jest niesamowita różnica, jest klasa.
A: Cena aparatów ma wpływ na jakość słyszenia?
EG: Cena we wszystkim ma znaczenie - jak kupuje się samochód z salonu to cena jest wysoka, ale wszystko jest w środku nowe i pachnące, a jak się kupuje używany, to cena jest niższa, ale czy on jest lepszy? Ja mam niesamowity komfort, kupę pieniędzy wydałam na te aparaty, ale będę je nosić, dopóki zupełnie nie padną.
A: Czyli uważa Pani, że to była dobra inwestycja?
EG; Oczywiście, że tak, bardzo dobra. Jeżeli możemy tak siedzieć, jak siedzimy teraz, i rozmawiamy ze sobą zupełnie normalnie i ja nie muszę siedzieć blisko i nadstawiać ucha, żeby słyszeć co pani do mnie mówi, to jest wspaniałe. Mam nadzieję, że nie mówię za głośno, bo łapię się na tym, że mówię głośno. Mój mąż twierdzi, że krzyczę. Ale ja staram się mówić normalnie, a w większym towarzystwie, gdzie jeden drugiego chce przekrzyczeć, to mam zawsze takie wyjście, że sobie przyciszam aparaty i niech oni sobie krzyczą.
A: Chciałabym wrócić do pierwszego dnia, kiedy pojawiła się Pani w gabinecie Audiofonu. Jak przebiegała ta wizyta?
EG: Byłam zadowolona, bo na przykład w innej firmie posadzono mnie przy biurku i ta pani obok mnie siedziała, to było w takiej kabinie, że nie mogłam w ogóle oddychać.
A: A jak było u nas w Audiofonie?
EG: U was pani zaprosiła mnie do też kabiny, ale widziałam uśmiechniętą Wiolettę, może dlatego, że ją znam, ale gdy rozmawiałam z innymi osobami, które tam były, to też mówiły „o Jezu kochany, taka sympatyczna, miła”. Zresztą ona nigdy nie podnosi głosu, każdego, gdy ktoś zajrzy, wita „proszę chwilkę poczekać, bo ja muszę jeszcze klienta obsłużyć”. Z Wiolettą mogę też o wszystkim porozmawiać. Bardzo ważny jest pierwszy kontakt z osobą, która się nami zajmuje, która ma doradzać, która ma nas badać i to jest niesamowita sprawa. Wiem u siebie - gdy przychodzi do mnie klient i mam chwilę, żeby z nim porozmawiać, żeby go zachęcić, to tak samo jest tam – gdy jest moment, to można odskoczyć od aparatów i tak na spokojnie wypytać czy tak jest lepiej, czy tak, a może Pani przymierzy inne, a może jeszcze coś innego? Nigdzie indziej nie pójdę.
A: A jak zachęcić osoby, które przychodzą do gabinetu po jeden aparat, a muszą nosić dwa? Co by im Pani powiedziała?
EG: Jak masz 2 nogi, to się zupełnie inaczej chodzi. Dlatego jak masz 2 aparaty, to słyszysz co do ciebie dociera z jednej strony i z drugiej strony, a z jednym aparatem, to bym musiała się odwracać, nasłuchiwać - to jest bez sensu. Jeżeli jest obustronny niedosłuch, to muszą być 2 aparaty i nie ma co oszczędzać, bo na wiele „głupot” się wydaje pieniądze, a słyszenie jest bardzo ważne.
A: Pani Elżbieto, czy jest jeszcze coś, co chciałaby Pani, jako ambasador, przekazać osobom, które mają niedosłuch i nic z tym nie robią?
EG: Przede wszystkim ludzie są totalnie niedoinformowani, że mogą przyjść do takiego gabinetu i że tam czeka na nich ktoś, kto zrobi badania, doradzi jakie aparaty wybrać - mało tego, pomoże złożyć wszystkie dokumenty o dofinansowania. Tego ludzie nie wiedzą i taka akcja jest bardzo potrzebna.
A: Pani Elżbieto, bardzo się cieszę z Pani zadowolenia z aparatów i z firmy Audiofon. Chciałam Pani serdecznie podziękować za wywiad i za to, że zdecydowała się Pani zostać ambasadorką naszej firmy i propagować dobre słyszenie, bo może być Pani świetną inspiracją dla innych.
EG: Będę się starać, ale nie wiem jeszcze, na czym ma polegać moja działalność we Włocławku.
A: Po prostu proszę nas dalej polecać.
EG: Kochana, to na pewno i na pewno nie żadna inna firma, tylko wasza!
A: Dziękuję bardzo.