NEW00628

Jak sama się określa, jest żoną, mamą dorosłego syna i posiadaczką psa. Pracowała jako wykładowczyni akademicka. Obecnie wykorzystuje wolny czas na rozwój osobisty, między innymi ucząc się polskiego języka migowego. Jest wielbicielką książek, medytacji i spacerów. Interesuje się także florystyką i fotografią.

AUDIOFON: Dziękuję, że zdecydowała się Pani opowiedzieć swoją historię i zostać ambasadorem firmy Audiofon.

LIDIA JABŁOŃSKA-PORZUCZEK: A ja dziękuję bardzo za zaproszenie

A: W Pani formularzu czytamy, że chce Pani pomagać osobom z niedosłuchem i ich rodzinom, dlaczego również rodzinom?

LJ: Często się mówi, że oprócz osoby, która ma pewne dolegliwości, choroby, choruje cała rodzina. I tak po części jest, ale rodzina i otoczenie mogą bardzo wspierać osobę z niedosłuchem poprzez różnego rodzaju działania, np. zachętę do badań lekarskich, zbadania słuchu, do udania się do punktu z aparatami słuchowymi, bo często jest tak, że to rodzina jako pierwsza informuje osobę z niedosłuchem, że coś jest nie tak. Dlatego rodzina jest tu tak ważna. Zresztą sama jestem tego przykładem. Moje początki z aparatami słuchowymi były bardzo trudne, bardzo się wstydziłam, że noszę aparaty słuchowe, bo byłam osobą młodą i przez długi czas nie mogłam ich zaakceptować, nie mogłam się przyzwyczaić, i tak naprawdę, gdyby nie wsparcie rodziny, przede wszystkim męża, to nie wiem, jak przeszłabym ten czas. Mam dorosłego syna, a moje początki z aparatami sięgają ponad 20 lat wstecz - moje dziecko dorosło i widzę wsparcie zarówno ze strony męża, jak i syna, dlatego myślę, że to właśnie rodzina powinna być przy osobie niedosłyszącej, a często rodzina pozostaje nieświadoma swojej roli.

A: A co Pani miała na myśli mówiąc, że choruje cała rodzina? Czym się to objawia?

LJ: Osoba niedosłysząca często prosi o powtórzenie danej wypowiedzi, a ostatnio właśnie wyczytałam, że rodzina denerwowała się na tę niedosłyszącą osobę, że już po raz kolejny ma to samo powtarzać, więc to jest tak ważne, żeby zmienić podejście, ale jest też ważne, żeby pomóc tej osobie przyzwyczaić się do aparatu, do nowego dźwięku.

A: A jak wyglądało w Pani środowisku rodzinnym życie przed aparatami?

LJ: Na początku pojawiły się u mnie głównie szumy uszne. Skupiałam się na tych szumach i nie zwróciłam uwagi na niedosłuch, w związku z tym moja rodzina też nie zauważyła niedosłuchu, bo jakoś funkcjonowałam i w miarę dobrze słyszałam. Akurat wtedy nie byłam aktywna zawodowo, przebywałam w domu, więc kontakt ze światem zewnętrznym był na tyle znikomy, że nie odczuwałam, że niedosłyszę. Mniejsze pomieszczenia, dogodna akustyka, więc zareagowałam tylko na szumy uszne i udałam się do lekarza. Miałam szereg badań związanych z szumami i faktycznie, w badaniach gdzieś tam występował ubytek słuchu, ale nie był dla mnie aż tak znaczący. Po szeregu badań lekarze stwierdzili, że mam otosklerozę i powinnam poddać się operacji. Miałam wiele operacji na jedno i drugie ucho, ale szczerze mówiąc te operacje nie przyniosły oczekiwanego przeze mnie rezultatu. Po operacjach po jakimś czasie zauważyłam, że w jakimś stopniu być może szumy uszne uległy zmniejszeniu, natomiast bardziej zaczęłam odczuwać niedosłuch.

A: A w jaki sposób zaczęła go Pani odczuwać? W jakich sytuacjach zaczęła Pani dostrzegać, że jest coś więcej, niż tylko szumy?

LJ: Najbardziej poza domem, na ulicy, w sklepie, bo w domowych warunkach jest lepsza akustyka, natomiast w sklepie czy w pracy było już gorzej, a że byłam już aktywna zawodowo i pracowałam w urzędzie państwowym, miałam styczność i ze współpracownikami, i z petentami, to właśnie wtedy zaczęłam odczuwać, że źle słyszę -np. na ulicy miałam duży problem, żeby zrozumieć osobę, która szła obok i coś do mnie mówiła.

A: A gdy założyła Pani aparaty, czy odczuła Pani poprawę w tych samych sytuacjach?

LJ: Tak. Pamiętam taką sytuację właśnie, że w punkcie Audiofonu byłam z mężem i wyszłam na ulicę w aparatach słuchowych i to było dla mnie ogromnym zdziwieniem, bo nagle słyszałam mojego męża, który do mnie mówił, pomimo tego, że byliśmy na ruchliwej ulicy, jechały tramwaje, samochody, a ja byłam w stanie go usłyszeć. Moja wada słuchu 20 lat temu była na innym poziomie niż teraz, bo ona się pogłębia i przez te 20 lat dużo się zmieniło. Przez to też zmieniałam aparaty słuchowe - to jest mój trzeci komplet - natomiast pamiętam tę sytuację, głos męża, ale też dźwięki natury, bo uwielbiam przyrodę i wówczas, jak założyłam te aparaty słuchowe, to dla mnie szokiem było, że znów usłyszałam odgłosy natury.

A: Jak szybko dowiedziała się Pani o tym, że powinna mieć aparaty i ile czasu zajęło Pani podjęcie decyzji o ich założeniu?

LJ: Od operacji czy od momentu, kiedy pojawiły się szumy uszne? Myślę, że to było około 3 lat.

A: To już wtedy wiedziała Pani, że potrzebuje aparatów słuchowych, tylko odkładała tę decyzję?

LJ; Nie, raczej dość szybko zareagowałam. Gdy poczułam, że mam niedosłuch, udałam się do punktu, żeby kupić aparaty. Miałam natomiast bardzo duży problem z akceptacją tych aparatów, bardzo wstydziłam się je nosić, bo byłam młodą mamą, dopiero zaczynałam karierę zawodową. Byłam osobą dość aktywną i nagle coś takiego mnie spotyka, że mam szumy uszne, tracę słuch i teraz jeszcze muszę założyć aparaty. To było dla mnie bardzo trudne przeżycie.

A: Jak długo biła się Pani z myślami od momentu, gdy protetyk powiedział Pani w gabinecie „Pani Lidio, musimy założyć aparaty słuchowe” do chwili ich faktycznego założenia?

LJ: Myślę, to było kilka miesięcy, zanim faktycznie je kupiłam, tylko że i tak po zakupie zakładałam je tylko w określonych sytuacjach, na przykład gdy wychodziłam z domu wiedząc, że warunki akustyczne będą trudne.

A: Z perspektywy czasu, gdy zakładała Pani aparaty tylko okazjonalnie, a później przestawiła się Pani, by nosić je cały dzień - czy dziś postąpiłaby Pani tak samo? Czy ma sens zakładanie aparatów „od okazji”? Czym się Pani życie teraz różni, gdy zakłada Pani aparaty na cały dzień?

LJ: Gdybym mogła cofnąć czas, to na pewno założyłabym aparaty od razu i nosiła je przez cały czas. Zaczęłam tak robić od momentu, kiedy usłyszałam od jednej osoby, że uszy i mózg potrzebują bodźców.

A: Kto był tą osobą, która Panią tak ukierunkowała?

LJ: To była osoba, która specjalizuje się w leczeniu słuchu i to właśnie ona mi zwróciła uwagę, że nie powinnam zakładać aparatów od czasu do czasu. Dla osoby niesłyszącej aparaty to też jest poczucie bezpieczeństwa. Przez jakiś czas popełniałam ten błąd i dopiero potem, gdy mi to uświadomiono, to teraz wstaję i od razu zakładam aparaty. Tak, teraz postąpiłabym inaczej i z pewnością bym powiedziała osobom, które zastanawiają się, czy w ogóle udać się do punktu i zbadać sobie słuch - jeśli mają wrażenie, że słabiej słyszą -od razu powinny to sprawdzić. Przecież można się bezpłatnie zbadać i upewnić, na jakim faktycznie poziomie jest słyszenie. I nie trzeba bać się tych badań, bo one nie są w żaden sposób inwazyjne, ani nieprzyjemne - jedynie nieprzyjemne może być usłyszenie tego, że jest wada słuchu, bo może być to pewnym szokiem. Natomiast teraz na pewno bym nie zwlekała i zachęcałabym osoby do zbadania się. W punkcie Audiofon są protetycy - osoby, które mają doświadczenie w swojej pracy, mają bardzo duże umiejętności. Są to też osoby, które bardzo empatycznie podchodzą do drugiego człowieka. Też ważne jest, żeby pójść do takiego punktu, gdzie faktycznie ma się tak kompleksową obsługę. Jeżeli się okaże, że aparaty są potrzebne, to protetyk słuchu dobierze nam je odpowiednio do naszej wady słuchu, ale też ważne jest, żebyśmy przedstawili protetykowi swoje preferencje, co chcemy uzyskać poprzez te aparaty, bo każdy żyje i pracuje w innych warunkach. Niezmiernie ważne jest też odpowiednie ustawienie aparatów. Spotkałam się z taką sytuacją, gdzie osoba miała aparaty, ale ich nie nosiła, bo były źle ustawione. Po prostu pewne dźwięki były za głośne, a innych, potrzebnych, nie słyszała, dlatego tak ważne jest, żeby trafić do dobrego punktu, do dobrego protetyka i żeby on nam umiał w odpowiedni sposób pomóc.

A: Czy to jest właśnie to, co spowodowało, że zdecydowała się Pani na zakup aparatów akurat w naszej firmie?

LJ: Myślę, że tak, aczkolwiek za pierwszym razem, ponad 20 lat temu, to nie była jeszcze doba Internetu, więc po prostu szłam ulicą, zobaczyłam szyld Audiofon Aparaty Słuchowe, i weszłam i umówiłam się na wizytę. Natomiast dowodem na to, że zawsze wybieram Audiofon, jest to, że mam już trzecią parę aparatów od państwa. Oczywiście jakość aparatów jest bardzo ważna, ale też muszę powiedzieć, że za aparatami stoi także czynnik ludzki - osoba protetyka – i to jest naprawdę niezmiernie ważne. W trakcie tych 20 lat zmieniałam modele aparatów i wiem, jak ważna jest cierpliwość, zarówno pacjenta, jak i protetyka w dopasowaniu ustawień, bo oczywiście każdy model ma inne możliwości i pacjent musi zgłaszać swoje prośby, żeby protetyk z kolei wiedział, co i jak wyregulować. Ja też często miałam tak, że np. zamykanie szuflady mnie drażniło i to wymagało po prostu dopracowania. Wiedziałam, że gdy zgłoszę się do punktu, to protetyk mi to dostosuje. Wybieram Audiofon ponieważ wiem, że w Audiofonie pracują protetycy z dużym doświadczeniem i przede wszystkim mają ogromne serce do pacjentów, podchodzą bardzo indywidualnie, empatycznie. Są bardzo cierpliwi, bo to też wymaga przedstawienia nam, pacjentom całej procedury związanej z aparatami, a aparaty są na coraz wyższym poziomie, coraz bardziej zaawansowane.

A: A w jakich okolicznościach użytkowanie aparatów jest dla Pani najbardziej przydatne?

LJ: W codziennym życiu, każdego dnia praktycznie, bo z racji mojego stanu zdrowia aktualnie nie pracuję, ale nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez aparatów. Oprócz urzędu, przez wiele lat pracowałam jako wykładowca na wyższej uczelni. Tak naprawdę tylko dzięki aparatom mogłam być aktywna zawodowo.

A: Wspomniała Pani na początku o swoich obawach, że będzie widać aparaty. Czy rzeczywiście ludzie zwracają uwagę na aparaty? Czy spotyka się Pani z takimi sytuacjami, że ktoś to komentuje?

LJ: Nie, nikt nigdy się nie zapytał, co mam za uchem czy w uchu, bo te pierwsze 2 pary były wewnątrzuszne, więc praktycznie w ogóle ich nie było widać. Ale to chyba jest gdzieś u nas zakodowane w głowie, że gdy ktoś okulary nosi, to nie ma w tym nic nadzwyczajnego, natomiast z aparatami jest trochę gorzej. Niedawno spotkałam małżeństwo i pan miał problem ze słuchem – przyznał, że nie słyszy i żona to potwierdziła. Natomiast pan ma kłopot, żeby się przyznać i założyć aparaty. I właśnie wtedy też poradziłam mu, żeby się udał do punktu Audiofon w Poznaniu przy Grunwaldzkiej, bo ja wszystkim polecam ten punkt. Natomiast wydaje mi się, że to nie tylko u mnie był problem z akceptacją - rozmawiałam z tym panem i on podobnie myśli, że całe życie był takim silnym mężczyzną, a tu nagle taka wada w jakiś sposób go ogranicza.

A: Co mogłaby Pani powiedzieć takim osobom, które boją się, że inni będą zauważać ich aparaty?

LJ: Jeśli chodzi o postrzeganie nas przez innych, to czy to rzeczywiście jest taki problem? Czy rzeczywiście to jest takie dostrzegalne i mamy się czego wstydzić? Z mojego punktu widzenia, po tych 20 latach noszenia aparatów, to namawiam wręcz, że jeżeli ktoś odczuwa jakiekolwiek problemy ze słuchem, niech zdecyduje się na aparaty, ponieważ aparaty dają poczucie bezpieczeństwa, np. orientację, czy dźwięk dobiega z przodu, z boku czy z tyłu. Poza tym, gdy nie słyszymy, to nie mamy ważnych dla mózgu bodźców zewnętrznych. Ja obecnie noszę aparaty zauszne i w ogóle nie zwracam uwagi, czy ktoś faktycznie je zauważy. Zresztą nigdy nikt nie zwrócił na to uwagi. Wydaje mi się, że jest to bardziej w nas samych, że otoczenie zauważy aparat i będzie w jakiś sposób nas oceniało, ale tak nie jest - ja sama przecież, gdy spotykam kogoś, to też nie zwracam uwagi, czy on nosi aparaty, czy nie.

A: A co przekonało Panią do zakupu aparatów? Co było takim punktem zwrotnym?

LJ: Dyskomfort niesłyszenia, ale takim bodźcem dla mnie było to, żeby słyszeć głos mojego syna - był wtedy mały, więc dla matki to jest bardzo ważne, żeby mieć kontakt z dzieckiem i je słyszeć. Plus oczywiście te sytuacje w sklepie czy gdziekolwiek, żebym mogła się poruszać swobodnie.

A: Co poczuła Pani, kiedy założyła Pani aparaty i usłyszała pierwszy raz tak w pełni swoje dziecko? Jakie uczucia Pani towarzyszyły?

LJ: Trudno to opisać, szczerze mówiąc, bo zaraz się tu rozpłaczę, ale to jest takie niesamowite, gdy po pewnym czasie niedosłyszenia nagle człowiek znów słyszy. Faktycznie po włożeniu wtedy 20 lat temu aparatów, poczułam różnicę.

A: A jaką różnicę odczuła rodzina? Na ile zmieniło się ich życie?

LJ: Na pewno to, że nie musieli do mnie mówić aż tak głośno, również radia i telewizora nie musieli na taką głośność nastawiać, czyli to, co domownicy odczuwają w przypadku każdej osoby niedosłyszącej w domu.

A: Jak ważne jest wsparcie rodziny pacjenta, gdy rozpoczyna swoją drogę z funkcjonowaniem w aparatach?

LJ: Bardzo ważne, gdyby nie moi najbliżsi, to trudno byłoby mi przez to przejść. Mąż przekonał mnie, że jeżeli faktycznie czuję dyskomfort, to powinnam kupić aparaty, że powinnam je nosić, bo przecież tak naprawdę i tak nikt nie zwraca na mnie uwagi, nikt mi nie zagląda do uszu, czy ja mam aparaty, czy ich nie mam, i że to w ogóle nie ma żadnego znaczenia, natomiast poprawi mój komfort funkcjonowania. Jestem mężowi bardzo wdzięczna za to wsparcie.

A: Jak jeszcze może pomóc rodzina?

LJ: Może pomóc w podjęciu decyzji, w podjęciu drogi do lepszego słyszenia - wsparciem, namawianiem, rozmową. Czasami to może być nawet zaprowadzenie albo pójście z tą osobą do punktu Audiofon – można przyjść z osobą towarzyszącą, co z pewnością protetykowi nie będzie przeszkadzało. I wtedy taka osoba czuje się pewniej, że ma wsparcie, że może liczyć na kogoś. Często wsparciem jest nawet delikatne wskazanie, że ze słuchem się coś dzieje, bo osoby niedosłyszące bywają nieświadome problemu - myślą, że telewizor jest za cicho włączony, albo że ktoś mówi do nich niewyraźnie. Są osoby, którym ciężko się poruszać i dotrzeć do punktu, ale przecież akurat w firmie Audiofon jest możliwość umówienia wizyty domowej i protetyk przyjedzie do domu. Problem niedosłuchu często dotyczy osób starszych, które z racji wieku mają problem z poruszaniem, więc można w warunkach nawet bardziej komfortowych dla tej osoby, w domu, w poczuciu bezpieczeństwa spotkać się z protetykiem, który przyjedzie i przeprowadzi badania właśnie w obecności bliskich, w których osoba niedosłyszące ma wsparcie.

A: Rozumiem, że miała Pani okazję z takiej wizyty domowej korzystać?

LJ: Ja w swoim życiu kilka razy korzystałam z takiej wizyty domowej z racji tego, że mam problemy z poruszaniem się.

A: Co Pani czuje mając taką obsługę ze strony naszej firmy?

LJ: Na pewno komfort, dlatego że nawet jak dzwonię do punktu w jakichś sytuacjach, gdy odczuwam dyskomfort lub aparaty wymagają serwisowania, to po prostu wiem, że - oczywiście w miarę możliwości, bo pacjentów jest bardzo dużo - protetyk szybko zareaguje na moją prośbę i będzie starał się pomóc. Jest to tak komfortowe dla osoby niedosłyszącej, że ma pomoc. Bardzo ważną rzeczą jest też to, że możemy dostać aparaty zastępcze. To nie jest tak, że zostajemy bez aparatów - inną parę aparatów nam po prostu protetyk dostosuje. To bardzo ważne mieć taki komfort.

A: Gdy trafiła Pani do naszego gabinetu, jakie były pierwsze emocje?

LJ: Moje badania słuchu zawsze przebiegały w bardzo miłej atmosferze. Pracownicy otaczają nas tam opieką i mówią do nas głośno, wyraźnie dopytują o nasz komfort. Również uważność protetyka jest na pewno odczuwalna. To jest bardzo istotne, bo gdy nagle się dowiadujemy, że faktycznie mamy wadę słuchu, to dla nas jest to sytuacja niekomfortowa, dlatego tak ważne jest poczucie komfortu i opieka ze strony protetyka słuchu.

A: Kilka razy polecałam osobom firmę Audiofon w Poznaniu przy ulicy Grunwaldzkiej i później reakcje tych osób pokrywały się z Pani reakcją, to były pozytywne komentarze o uważności, trosce i empatii. A czy Pani była na badaniu gdzie indziej, u konkurencji, i czy wrażenia były dla Pani takie same?

LJ: Powiem szczerze, że byłam chyba raz w innym punkcie i tak nawet chyba nic takiego nie zapamiętałam, co by mi utkwiło w pamięci, natomiast ja też kilka razy polecałam osobom właśnie Audiofon przy ulicy Grunwaldzkiej. Jedna pani powiedziała mi, że ona naprawdę poczuła się tam bardzo „zaopiekowana” przez pracownika, a ona akurat wcześniej nosiła aparaty z innej firmy. I faktycznie dziękowała mi bardzo, że jej wskazałam ten punkt, bo z obsługi była naprawdę zadowolona. To jest osoba starsza, więc to też świadczy o indywidualnym podejściu pracowników, że potrafią dostosować się do danej osoby i jej wieku. Bardzo chwaliła, że protetyk wszystko konkretnie wytłumaczył jak aparat będzie działał w połączeniu z różnym sprzętem - bo teraz są takie możliwości - i właśnie bardzo podkreślała cierpliwość pracownika. Ja sama ze swoim protetykiem współpracuję już 13 lat, a wcześniej też były panie, z którymi pracowałam dłuższy czas. Właśnie w tym widać cierpliwość Państwa pracowników, a to jest jednak ważne, żeby pacjent czuł się otoczony opieką w swojej trudnej sytuacji wady słuchu, i tu możemy liczyć na wsparcie z waszej strony.

A: Czy obsługa i pielęgnacja aparatów jest dla pacjentów trudna?

LJ: Nie, nie. Dochodzą nam dodatkowe czynności pielęgnacyjne, bo o aparaty trzeba dbać, ale sama obsługa aparatów nie jest trudna i każdy użytkownik jest w stanie sobie z tym poradzić. To jest tak naprawdę wymiana baterii, jeżeli mamy aparaty na baterie, ale nie musimy się martwić, że nagle nam się bateria wyczerpie i nie będziemy nic słyszeli, bo tak absolutnie nie jest. Aparat nam powie komunikatem „wyczerpana bateria” i wtedy trzeba wymienić baterię, ale jest na to określony zapas czasu. Żeby aparaty nam jak najdłużej służyły, musimy o nie dbać, musimy je pielęgnować, wycierać, osuszać, ale to nie jest kłopotliwe, ponieważ są do tego specjalne akcesoria i protetyk słuchu wszystko przy zakupie aparatu nam wytłumaczy, pokaże, powie jak co robić. To nie jest wyczerpujące, ani trudne.

A: A co Pani najbardziej lubi w swoich aparatach?

LJ: Lubię korzystać z dodatkowych funkcji, np. bardzo pomaga mi łączenie się aparatów z telefonem, czyli jeżeli rozmawiam przez telefon, to mówię do mikrofonu w telefonie, natomiast rozmówcę słyszę w swoich aparatach i to jest na pewno funkcja, która bardzo pomaga w życiu.

A: Co Pani czuła, kiedy pierwszy raz zmieniła Pani aparaty na takie z tą funkcją?

LJ: To jest na pewno duży komfort, bo dla każdej osoby niedosłyszącej, ale też noszącej aparaty słuchowe bez tej funkcji, rozmowy przez telefon są wyzwaniem.

A: Jak reagują rozmówcy, którzy widzą, że Pani z takiego systemu korzysta?

LJ: Pamiętam pierwsze reakcje osób, którem mnie widziały, że idę, rozmawiam sobie przez telefon i trzymam ten telefon tylko przy ustach, nie przy uchu i faktycznie zdarzały się sytuacje, kiedy ktoś mnie pytał, dlaczego ja tak trzymam telefon i było takie zdziwienie otoczenia, że są teraz takie możliwości. Ta część społeczeństwa, która nie styka się z osobami niedosłyszącymi, a tym bardziej z aparatami słuchowymi, często nie zdaje sobie sprawy, jak technologia się rozwija i jak może ułatwiać życie osobie korzystającej z aparatów.

A: Tak podsumowując, gdyby dziś mogła Pani coś zmienić w swojej drodze do aparatów, to co by to było?

LJ: Założyłabym je szybciej, wcześniej bym zareagowała na niedosłuch, bo w aparatach słuchowych jest zupełnie inny komfort życia. Aparaty mogą też w jakimś stopniu niwelować szumy uszne, do czego przeznaczone są specjalne programy. I każdej osobie poleciłabym jak najszybsze zareagowanie na swój niedosłuch i skontaktowanie się z gabinetem.

A: Uważa Pani, że można coś w tej kwestii ogólnie poprawić w społeczeństwie?

LJ: Myślę, że tak, poprzez zwrócenie uwagi na ten problem i uświadomienie społeczeństwu, ile osób boryka się z wadami słuchu. Na pewno większa świadomość by wielu osobom pomogła. Często wydaje mi się, że osoby, które mają problem ze słuchem, ale boją się coś z tym zrobić, posłuchałyby już tych doświadczonych, bo gdy słyszymy o przypadkach innych osób, to wtedy zaczynamy się trochę nad sobą zastanawiać, czy przypadkiem nas to też nie dotyczy i to może być impuls, bodziec.

A: A co chciałaby Pani przekazać osobom, które już wiedzą, że potrzebują aparatów, ale odkładają moment ich zakupu?

LJ: Żeby nie odkładały zakupu, bo może nie mają świadomości, na ile aparat słuchowy może wspomóc ich życie. Ja noszę aparaty przez cały dzień dopóki nie kładę się spać, bo bardzo nie lubię sytuacji, gdy nie mam aparatów - nie mam wtedy poczucia bezpieczeństwa, bo nie słyszę dźwięków. Podejrzewam, że osoby z niedosłuchem też często nie mają świadomości, ilu dźwięków nie słyszą. Wczoraj rozmawiałam z jedną panią, która ma aparaty słuchowe, i mówiła, że po zakupie aparatów poszła do lasu i usłyszała, jak ptaki śpiewają, i że ona sobie nawet nie zdawała sprawy, że tak mogą śpiewać. Po prostu tracimy pewne dźwięki stopniowo, przyzwyczajamy się do ich utraty, a potem nagle następuje odkrycie, jak wiele ich jest. Tak więc trzeba pójść do punktu, a tam protetycy nas poprowadzą. A uwagi osób, które po moim poleceniu skorzystały z usług Audiofonu były tak pozytywne, że dla mnie to też była wielka radość, że mogłam komuś po prostu pomóc.

A: Pani Lidio, niezmiernie cieszymy się, że jest Pani tak zadowolona z naszych usług i z zakupionych u nas aparatów. Dziękujemy za wywiad i udział w naszym programie ambasadorów – jest Pani niezwykle inspirującą osobą.

LJ: A ja bardzo dziękuję za zaproszenie.

 


Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.